19 lipca 2008

The Day.... czyli na co dybie w wielorybie czubek nosa eskimosa.

Nawet nie wiedziałem, że tyle książek mieści się w moich szafkach. I to nawet po odłożeniu na bok tych do wywalenia. Dużo.... I czemu papier jest taki ciężki.
Cóż gwoli wyjaśnienia o czym ja bredzę.
Przeprowadzam się. A raczej wyprowadzam. Na swoje, moje i tylko moje :) No choć bardziej nasze. Moje i Słońca. O!

Więc należy wszystkie zabawki popakować i zanieść. Dobrze że nie daleko co nie znaczy, że nagle zrobiły się lżejsze.

Miejsce zaś gdzie się przenoszę to mieszkanie czyli Nora Goblińska nr. 59. Ładna przytulna i trzy komorowa. W sumie urządzona nieźle ale część wystroju który poprzednia właścicielka (trolica pewnie) wybierała dość .. specyficznie. Część wystroju jest jakby to powiedzieć... wątpliwa estetycznie. Ale się poprawi (co ja nie zrobię?).
Może nie wszystko na raz, ale się zrobi. Jeszcze nie wszystko umim ale sie nauczę. Mam zamiar podpytać pewne Ogry w sprawach budowlanych jako bieglejsze w tym temacie.

A poza tym co za różnica jakie ważne że własne. O!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Znaczy D-Day? :)
Nam też wczoraj przeprowadzka poszła całkiem sprawnie. Byliśmy też w sklepie i drogą kupna nabyliśmy parę ładnych i przydatnych rzeczy.
Posprzątaliśmy (częściowo) i naprawdę zaczyna być jak w domu. Zresztą - sami zobaczycie już w najbliższą niedzielę :)))

Kiane pisze...

Sprzątanie jest zue... ale najgorsze za nami- kuchnia. Jak się kurzu pozbędziemy to będzie domowo:)