W weekend byłem z Misiem na emprezie. Nazywało się to to (któreś tam) Warszawskie Spotkania Wigilijne.
Większość atrakcji była mocno nijaka, baloniki, konkursy malowania bombek dla dzieciaków. Straż miejska coś tam organizowała i wszędzie kręcili się ludziki z UKSW zbierający na coś datki. Widać było, że średnio się przykładają ale nie dziwie się. Za ciepło nie było, a oni którąś godzinę tak chodzili.
Miś został przed sceną czekając na trakcję wieczoru (o tym za chwilę) a ja właśnie przeszedłem się zobaczyć co dają ciekawego w namiotach.
Okazało się, że właśnie nic ciekawego. No jedna rzecz była w miarę ciekawa, oczywiście dziwne bym tam nie trafił (przeczucie!). Otóż reklamował się Bonduelle. Mieli stoisko gdzie for free dawali jedzenie :) Zupa pewnie z torebki ale niczego sobie (grzybowa).
Zanim przejdę do właściwego opisu jeszcze jedno spostrzeżenie jakie mieliśmy. W jednym końcu całej imprezy był tłum niesamowity. Ludzie się tłoczyli, przepychali. Niczym muchy do miodu. Okazało się, że tam rozdają za darmo ozdoby choinkowe (mocno takie sobie). Więc jak coś dają darmo to się ludzie rzucili jakby złoto rozdawali. Jakoś mi się nie chciało przepychać by dostać drętwą plastikową bomkę.
Ok. Ale koniec końców z lekkim opóźnieniem rozpoczęło się to co właściwie mnie i kobietę tam przygnało.
Czyli występ Andrzeja „Piaska” Piasecznego.
Przyznam, że byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Słysząc go w radiu czy telewizji nie przeszkadzał mi ale też się nim nie zachwycałem.
Na żywo jest więcej niż dobry.
Ma naprawdę niezły głos, do tego potrafi rozruszać nawet zmarzniętą publiczność i tworzyć „Show” a nie tylko stać i śpiewać. Do tego nie jest sztuczny, widać że to co robi sprawia mu radość a nie tylko odwala chałturę do kotleta. Jego zespół gra fajnie i widać, że są zgrani. Solówki na gitarze i gitarze basowej były bardzo fajne.
Tak czy inaczej uważam (mimo mrozu) godzinę występu Piaska za bardzo mile spędzoną godzinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz