**** Notki mojej część pierwsza. Czyli zmiany jakie w życiu moim zajść niedługo muszą.****
Więc, zmieniam pracę. Na chyba lepszą. Znaczy lepszą finansowo, i sytuacyjnie (nie pada na głowę, w biurze, jest szansa awansować etc). Zmieniam z pracy którą uważałem za taką wyśnioną. Praca przy własnym Hobby, czyli zabawa i zarabianie na tym, że się dobrze bawisz. Niestety życie zweryfikowało szybko moje jak zwykle optymistyczne myślenie. Owszem praca super bo przy tym co lubię. Owszem sami znajomi ludzie. Owszem okazja poznać świat mojego hobby od tej drugiej strony. Tyle, że ta druga strona to praca w ciężkich godzinach (cały środek dnia). To nieraz wielki huk roboty. To bieganie na pocztę z paczkami 10 kg (rzadko ale mimo wszystko). Mimo to możliwość poznania jak działa sklep zajmujący się figurkami, planszówkami itp była fascynująca. I pouczająca, że to nie takie banalne jak się wydaje. Wymaga to wiele pracy, nerwów ze stali i umiejętności ogarnięcia tego całego chaosu (gromadka 10-13 latków grająca w LOTR-a bywa koszmarem, masz ochotę ich utopić po jakiś 15 minutach). Mimo to nie szkoda mi tych trzech miesięcy pracy swoim hobby. Przynajmniej wiem, że milej jest gdy hobby jest tylko hobby.
**** Notki mojej część druga. Czyli hobby mego opisanie. ****
Więc jak wiecie (lub nie) uwielbiam fantastykę wszelakiej treści, jako goblin mam dość często momenty słomianego zrywu kiedy czymś się ekscytuje wyjątkowo intensywnie, ale spora część moich zainteresowań jest nie zmienna od dość długiego czasu (siakieś 12 lat?). A wiec książki, Role Playing Games czyli w RPG. Do tego komputery (ale to w dzisiejszych czasach dość banalne). No i gry wszelkiej właściwie maści. Karciane (ileś tam różnych, ale zwykłych w tym brydża nie cierpię), komputerowe, planszowe i figurkowe. Właśnie o tych ostatnich chciałem napisać coś więcej.
Niektórzy (pozdrowienia dla Ani ;) ) uważają gry figurkowe za coś mało interesującego. Ot przestawianie małych ołowianych ludzików, rzucanie kostkami i jeszcze cieszenie się z tego. W sumie to się zgadzam. Chodzi o zabawę dwudziestoletnich dzieci ołowianymi żołnierzykami. Do tego trzeba je jeszcze pomalować. Są tacy co wolą bitewne (czyli figurkowe) gry historyczne. Przestawianie małych szermanów i T-34 jest ciekawe nie powiem. Ale ja tam wole grać czymś dziwnym (w rodzaju Dzielnej armii włoskiej albo Węgierskiej brygady pancernej :P). Dlatego też od gier o podłożu historycznym wolę zdecydowanie te które są SF czy Fantasy. Tu jeśli pomaluję jakiegoś fantastycznego stwora nikt nie będzie mi marudził że w 1943 malowanie czołgów było inne :P.
No i właśnie ostatnio był turniej jednego z systemów w jaki gram (i ostatnio wpadłem po uszy). Czyli Infinity. Taka Manga SF z klimatami ala Ghost in the Shell. Na turnieju owym udało mi się uzyskać miejsce 5-te :) (na 12 graczy nie na pięciu jak ktoś zaraz by insynuował).
Nieco granie utrudniał fakt, że byłem sędziom i czasem grę przerywali mi ludzie chcąc się o coś spytać. No ale ten cały przydługi wstęp i ciężkawa notka była tylko po to by mieć pretekst do pochwalenia się swoimi małymi ołowianymi żołnierzykami pomalowanymi przeze mnie. Nie jest to jakieś mistrzostwo w tej dziedzinie. Ale postawiłbym sobie w skali szkolnej takie solidne 3+ :)
Oto zdjęcia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz