19 września 2008

GPS

Moja narzeczona jest moim GPS-em. Jakoś tak sie zawsze w domu dzieje, że niektóre rzeczy (no większość) gdzieś posiewam. A to gdzieś wcisnę okulary, a to kapcie, klucze, telefon, buty.. niemal cokolwiek jestem w stanie zgubić w naszym M3. I tak się składa, że w 99% przypadków moja śliczna wie co gdzie jest. Wystarczy że się kręcę w panice czegoś szukając. Ona pyta czego szukam. Ja że np. kluczy. Po czym dostaję niemal natychmiastową odpowiedź: " w dużym pokoju na biurku". :)

Nie wiem co bym bez niej zrobił, a raczej wiem: zgubiłbym się.

Aha i co jak co ale w porównaniu do takich zwykłych samochodowych GPS mój ma ładniejszą obudowę (i przyjemniejszą w dotyku :P).


Gdzie ja te okulary posiałem......

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Tylko pozazdrościć.
Ja również posiadam umiejętność zgubienia absolutnie dowolnej rzeczy. I nie mam takiego GPSa :/

Anonimowy pisze...

Nam giną tylko te rzeczy, które postanowiliśmy schować "tak, żeby się nie zgubiły":]

Anonimowy pisze...

No a ja zdecydowanie zazdroszczę skórzanej obudowy GPSu... Przynajmniej nic się nie urywa ;)_
No i obsługa głosowa... High Tech!

Anonimowy pisze...

To w takim razie ja jestem innym modelem takiego GPSa :D

Kiane pisze...

To jest nas dwie:) Może trzeba być rudą? Albo interesować się Japonią Albo... ;p

male-zielone pisze...

Taki GPS to strasznie praktyczna rzecz. Ale ciężko stwierdzić które egzemplarze modelu Ko-Bie-TA mają zainstalowane a które nie. To niestety chyba nie jest standardowa opcja. :)